RADEK BASZUK

TAK TO WIDZĘ...

12 kwietnia 2017
AUTORYZACJA. KARA ZA CYTAT

"Kiedy przywódcy dają negatywny przykład, profesjonaliści tym bardziej muszą być sprawiedliwi. Trudno złamać państwo prawa bez wysługiwania się prawnikami; trudno doprowadzać do pokazowych procesów bez wysługiwania się sędziami" (Timothy David Snyder, Dwadzieścia przykazań wolnych ludzi).

Autoryzacja to znany chyba tylko prawu polskiemu wymóg uzyskania przez dziennikarza zgody osoby udzielającej informacji na publiczne rozpowszechnienie wypowiedzi w formie dosłownej. Dziennikarz nie może odmówić osobie udzielającej informacji autoryzacji dosłownie cytowanej wypowiedzi, o ile nie była ona uprzednio publikowana (art. 14 ust. 2 Prawa prasowego). Naruszenie tego przepisu sankcjonowane jest karą grzywny albo karą pozbawienia wolności (art. 49). Właśnie w oparciu o art. 49 Prawa prasowego wszczęte zostało w roku 2003 postępowanie karne wobec Jerzego Wizerkaniuka, redaktora naczelnego „Gazety Kościańskiej”. Opublikował on wywiad z posłem, bez jego wyraźnej i jednoznacznej zgody. Postępowanie zostało warunkowo umorzone na rok, a dziennikarz został zobowiązany do zapłaty tysiąca zł. na cel społeczny. Złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego.

 

W wyroku z 28 września 2008 r. (SK 52/05) Trybunał Konstytucyjny uznał, że przepisy nakładające na dziennikarza obowiązek autoryzacji i określające sankcje karne za niewykonanie tego obowiązku nie naruszają Konstytucji. Zdaniem Trybunału instytucja autoryzacji jest przejawem realizacji prawa obywateli do rzetelnej informacji. Jest uzasadniona nie tylko koniecznością ochrony praw i wolności informatora, lecz znajduje oparcie w innych wartościach wyznaczanych przez pojęcie interesu publicznego. Gwarantuje precyzję i pewność debaty publicznej oraz służy podnoszeniu jej wiarygodności. Uwolnienie dziennikarza od obowiązku uzyskania autoryzacji nie gwarantowałoby odbiorcom, że publikowane przez nich wypowiedzi będą stanowiły dosłowne przytoczenie wypowiedzianych słów z zachowaniem ich sensu i kontekstu.                                                                                                  

Odnotować należy zdanie odrębne złożone od wyroku przez sędziego Andrzeja Rzeplińskiego. Pan sędzia zdefiniował realizowaną w sferze publicznej wolność prasy jako stan, w którym każdy może nieskrępowanie posiadać oraz poszukiwać, otrzymywać i przedstawiać innym przy pomocy dostępnych środków dowolną informację, pogląd lub ideę. Przepisy kryminalizujące publikowanie informacji w formie dosłownie cytowanej wypowiedzi bez zgody osoby, która udzieliła tej informacji, uznał za niekonieczną oraz nadmierną ingerencję w wolność prasy w imię ochrony dobra osobistego innej osoby. Sędzia Rzepliński napisał w swoim zdaniu odrębnym miedzy innymi i to:

 

„Gdyby w reżimie obowiązującego polskiego prawa prasowego wymagającego pod groźbą kary kryminalnej autoryzacji od osoby, która uprzednio swobodnie, świadomie i bezpośrednio udzieliła informacji dziennikarzowi, miała publikować swoje wywiady Oriana Fallaci – świat nie poznałby odpowiedzi na najbardziej niewygodne i brutalne pytania zadawane przez nią możnym tego świata: J. Arafatowi, Hajle Sellasje, M. Reza Pahlavi, Indirze Gandhi, Goldzie Meir, Z.A. Bhutto, W. Brandtowi, R. Chomeiniemu, M. Kadafiemu, Deng Xiaopingowi, L. Wałęsie. Jej wywiad z Henry Kissinger’em w 1972 r. przeszedł do historii. Kissinger nazwał go później „najbardziej katastrofalną rozmową z przedstawicielem prasy w mojej karierze” (…). Bez tych wywiadów słabiej byśmy rozumieli świat, a jest praktycznie pewne, że przy autoryzacji większość z nich nie ujrzałaby światła dziennego z powodu braku zgody interlokutora albo z tej racji, że po autoryzacji odpowiedzi byłyby zbiorem opracowanych przez sztab zauszników komunałów płynących obok zadanych w rozmowie pytań”.

 

Wizerkaniuk zwrócił się o ochronę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Trybunał w wyroku z 5 lipca 2011r. uznał obowiązek uzyskania autoryzacji oraz odpowiedzialność karną związaną z jego niewypełnieniem, za naruszenie prawa do wolności słowa gwarantowanego przez art. 10 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Podkreślił, że polskie sądy w ogóle nie odniosły się do treści wywiadu, nie badały, czy publikacja rzeczywiście zniekształcała wypowiedzi polityka, przedstawiała je w zmanipulowanym kontekście, wreszcie czy istotnie naruszyła jego dobre imię. Nie uwzględniły statusu osoby udzielającej wywiadu dziennikarzowi - tego, że był on osobą publiczną, od której oczekuje się przygotowania na szczególne zainteresowanie opinii publicznej. Trybunał skrytykował przepisy nakładające obowiązek uzyskania autoryzacji oraz przewidujące sankcję karną za brak jego dopełnienia. Zauważył, że dają one udzielającemu wywiadu narzędzie, aby zablokować publikację wypowiedzi, którą uzna za niewygodną, choćby w pełni przedstawiała wypowiedziane słowa. Rozwiązanie, które polega na ustanowieniu sankcji karnych, gdy dziennikarz wiernie przytacza słowa swojego rozmówcy, ale czyni to bez autoryzacji, gdy równocześnie prawo pozwala na omówienie tych słów, Trybunał nazwał paradoksalnym. Zwrócił także uwagę, że przepisy te mogą zniechęcać dziennikarzy do bezpośredniego cytowania rozmówców z obawy, że zablokują oni publikację odmową autoryzacji. Zdaniem Trybunału, przepisów o autoryzacji nie daje się pogodzić
z celami demokratycznego społeczeństwa i ze znaczeniem swobody wypowiedzi.

 

Jest rok 2017. Trwają prace nad zmianą Prawa prasowego, także w zakresie dotyczącym autoryzacji. Przygotowywany projekt zmienia zasady odpowiedzialności za brak dopełnienia obowiązku uzyskania autoryzacji, lecz jej nie znosi. Będzie to wykroczenie, a nie jak dotychczas przestępstwo. Autoryzacja będzie możliwa tylko w sytuacji, gdy rozmówca o nią poprosi. Wprowadzone maja zostać także ustawowe terminy na udzielenie autoryzacji. Dwadzieścia cztery godziny w przypadku dzienników i trzy dni w przypadku czasopism. Jeśli w tym czasie autoryzacja nie zostanie odesłana, dziennikarz będzie mógł uznać, że rozmówca wyraża zgodę na publikację wypowiedzi. Zakładając, że przygotowywana nowelizacja ma na celu wykonanie wyroku w sprawie Wizerkaniuk przeciwko Polsce, nie wydaje się, by proponowane zmiany rzeczywiście odpowiadały przyjętym w wyroku standardom. Nowelizacja nie eliminuje możliwości poniesienia przez dziennikarza odpowiedzialności, gdy nie uzyskał on autoryzacji wypowiedzi, ale opublikował ją z zachowaniem rzetelności, w sposób oddający słowa rozmówcy, bez manipulacji czy przekłamań. Przyjęta w projekcie odpowiedzialność represyjna, choćby tylko wykroczeniowa, nie eliminuje pytań o proporcjonalność sankcji. Wprowadzenie terminów na udzielenie autoryzacji nie chroni przed odmową jej dokonania. Autoryzacja w dalszym ciagu będzie narzędziem blokowania publikacji wypowiedzi uznanych za niewygodne. Obawa przed odmową autoryzacji w dalszym ciagu powodować będzie autocenzurę i omijanie tematów drażliwych.                                                                                                                                                                 

Nie wydaje się, by możliwym było takie skonstruowanie przepisów o autoryzacji, które zapewni zgodność z Konwencją. Faktycznym problemem o konsekwencjach prawnych nie powinno być przecież dokładne przytoczenie wypowiedzi ale jej zniekształcenie. Nie istnieje zatem konieczność odrębnej regulacji autoryzacji. Wystarczająca wydaje się być odpowiedzialność cywilna jako konsekwencja obowiązku zachowania szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów prasowych. A Prawo prasowe po przeszło trzydziestu latach należy po prostu napisać od nowa, nie poprawiać.

 

Linki:

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 28 września 2008 r. (SK 52/05) wraz ze zdaniem odrębnym sędziego Andrzeja Rzeplińskiego. Wyrok ETPCZ z 5 lipca 2011r. (skarga nr 18990/05, Bogusław Wizerkaniuk przeciwko Polsce). Opinia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w sprawie projektu nowelizacji Prawa prasowego.

Bartosz Maciejewski Photography

O AUTORZE

Radosław Baszuk. Adwokat, obrońca w procesach karnych.

ZALOGUJ ADMIN |© RADEK BASZUK 2020